"W poszukiwaniu zgody z samym sobą"

Jeden z najciekawszych, a jednocześnie moich ulubionych filozofów- Alan Watts- powiedział kiedyś:
"Próbować określić siebie to jak próbować ugryźć własne zęby lub posmakować własnego języka''
Zadanie niby niewykonywalne, prowadzące wręcz do absurdu, a jednak i tak każdy z nas staje przed próbą jego wykonania. Dużo młodych ludzi stara się odpowiedzieć sobie na pewne pytania: Co mnie pasjonuje? Co chcę robić w życiu? W jakim kierunku się kształcić? O czym marzę? Co w moim życiu jest najważniejsze? Można tak wymieniać bardzo długo. Układanie hierarchii zasad, którymi będziemy kierować się w życiu jest nieodłączna część dorastania, a zarazem kwestią całego naszego przyszłego życia.
Jeśli już przeprowadziliście taki wewnętrzny dialog z samym sobą z powodzeniem to możecie być z siebie dumni, bowiem wielu dorosłych, dojrzałych ludzi ma nadal problem ze zrozumieniem siebie samego. Ignorując swoje potrzeby doprowadzamy, że w naszym życiu zamiast pasji pojawia się brak chęci do działania, rozczarowanie i pretensje. Czują się pokrzywdzeni.
Nasuwa się pytanie- Pokrzywdzeni przez kogo? Przez los? Fatum? Innych ludzi? Najprawdopodobniej to my sami jesteśmy sobie winni. Współczesny brak czasu na cokolwiek, nadmiar obowiązków lub przeciwnie -lenistwo sprawiają, że zapominamy o nas samych, o rozmowie z własnym "ja".
Nasuwa się pytanie- Pokrzywdzeni przez kogo? Przez los? Fatum? Innych ludzi? Najprawdopodobniej to my sami jesteśmy sobie winni. Współczesny brak czasu na cokolwiek, nadmiar obowiązków lub przeciwnie -lenistwo sprawiają, że zapominamy o nas samych, o rozmowie z własnym "ja".
Przykładowy, zwykły początek dnia , kawa, w miarę się ogarniasz i już masz wyruszyć, a raczej wpaść w codzienny wir obowiązków, już wsiadasz jedną nogą do tramwaju, autobusu itd. I nagle coś w tobie krzyczy... i chce zawrócić...
. Ile razy twój wewnętrzny głos krzyczał i protestował:
-Nie chcę jechać tam gdzie mnie prowadzisz! Do tych ludzi których tak naprawdę nie lubię! Nie chce znów marnować kilku godzin na robienie czegoś czego nienawidzę! Zawracaj! Jesteś wart czegoś więcej! Nie zniosę kolejnego dnia! Pomyśl co ty robisz z własnym życiem! Obudź się z tego transu codzienności! Ja nie mam zamiaru tego znosić tylko dlatego, że dałeś się tak łatwo zaszufladkować!
Co wtedy zwykle robisz?
Albo Ignorując powracasz myślami do codzienności i znajdujesz temat zastępczy (, który nie może czekać i właśnie w tym momencie musisz o nim porozmyślać,) albo uciszasz wewnętrzny krzyk karcąc go:
-Cicho już bądź! Głowa mnie tylko prze ciebie boli. Ciesz się że masz za co żyć, a to już nieźle w naszych czasach,- lub -uczę się żeby znaleźć pracę.(Co z tego, że jeśli nie lubię się tego uczyć to takie wykształcenie najprawdopodobniej da mi zawód, który szybko znienawidzę.) A poza tym świat to nie machina do spełniają marzeń. Tutaj liczy się harówka. W ogóle co ty sobie wyobrażasz.Na nic innego nie zasłużyłem. Dobrze jest jak jest!
I tak tłamsząc siebie samych zaczynamy kolejny dzień. Taki stan pozornego spokoju jednak nie utrzymuje się zbyt długo. Nasze potrzeby zaczynają demonstrować swoje istnienie w inny sposób. I tu zaczyna się kwestia lenistwa.
Lenistwem powszechnie nazywamy stan ducha powodujący zaniechanie jak wymaganego działania lub działań i powodujący przedłużenie czasu wypoczynku pasywnego ponad uznane w danej chwili i dziedzinie normy.( wikipedia)
Ja myślę jednak, że lenistwo nie miałoby prawa bytu na tym świecie gdyby nie fakt, że zmuszamy samych siebie do wykonywania czynności, na które absolutnie nie mamy ochoty, nie lubimy robić, a nawet nienawidzimy. Po prostu twój umysł stwierdza, że w żaden sposób nie jest to dla ciebie konstruktywne działanie, a skoro nie to chyba już lepiej popatrzeć się godzinę albo dwie w ten sufit, leniąc się aniżeli robić coś po raz kolejny przeciwko sobie. Gdybyśmy robili to co kochamy nie było by mowy o braku chęci czy utracie jakiegokolwiek zapału. Jeśli kochasz to co robisz, jest to dla ciebie jak tlen, którego potrzebujesz do normalnego funkcjonowania. Możesz to robić niezależnie od tego czy dostaniesz w zamian zapłatę (i na tym właśnie polega praca z pasją). Bez tlenu zaczynasz się dusić. Jeśli jest go za mało odczuwasz, że coś jest nie tak, coś cię tłamsi. I właśnie to coś od czasu do czasu "wychodzi" na wierzch w postaci tych gorszych dni, które dopadają cię znienacka bez zapowiedzi. Nie umiemy podać konkretnej przyczyny albo racjonalnego wytłumaczenia naszego złego samopoczucia.
Przyczyna tkwi głębiej i aby ją poznać możesz zaszyć się gdzieś w spokojnym, bezpiecznym miejscu i dać sobie chwile czasu. Długość takiego monologu wewnętrznego zależy od ciebie i twoich potrzeb. Gdy po raz pierwszy postanowiłam posłuchać co sama sobie mam do powiedzenia, zajęło mi to około dwóch godzin. Był to jedne z najlepiej wykorzystanych godzin w moim życiu. Oczywiście czasem jedna rozmowa nie wystarcza -tak jak w moim przypadku. Moja przygoda z poszukiwaniem siebie nadal trwa z czego bardzo się cieszę. Przed nami stoi świat pełen milionów możliwość. Możemy odnajdywać i fascynować się już odkrytymi ścieżkami jak i przecierać własne.
Ostatnio usłyszałam gdzieś przez przypadek, pewne zdanie które zapadło mi w pamięci
-WALCZYMY ALBO O ŻYCIE MARZEŃ ALBO O PRZECIĘTNY ŻYWOT CZŁOWIEKA. Warto również odpowiedzieć sobie na pytanie; Ile tak na prawdę warta jest każda godzina naszego życia? Czerpmy garściami ze świata i nie pozwólmy rezygnować sobie z marzeń!!!
-WALCZYMY ALBO O ŻYCIE MARZEŃ ALBO O PRZECIĘTNY ŻYWOT CZŁOWIEKA. Warto również odpowiedzieć sobie na pytanie; Ile tak na prawdę warta jest każda godzina naszego życia? Czerpmy garściami ze świata i nie pozwólmy rezygnować sobie z marzeń!!!

Będąc jeszcze dziećmi cieszyła nas każda chwila, którą potrafiliśmy spożytkować na tysiące różnych sposobów z uśmiechem na twarzy. Z czasem coraz bardziej zaczęliśmy się utożsamiać z formami tego świata; naszym ciałem, imieniem, nazwiskiem, z tym co mamy lub nie mamy, utożsamiać się z naszymi słabościami, przejmując się przyszłością i przeszłością, aż z czasem zaczynamy utożsamiać się z naszymi myślami wpadając w strumień myśli kalkulując, czy to co chcemy zrobic będzię poprawne (co inni o mnie pomyślą?), tracąc tu i teraz w tułaczce bezsensownych rozważań.
OdpowiedzUsuńPopadając w powyższe schematy, które są nieodłącznymi elementami nacisku na ludzi w naszym świecie zapominamy, kim byliśmy w dzieciństwie, czym było prawdziwe zycie- nie bylismy imieniem, ciałem ani myślami-BYLIŚMY OBSERATORAMI, luką miedzy myślami (z czystym umysłem bez zbędnych "śmieci" potrafiliśmy obserwować nasze myśli, nasze ciało, nasz świat.
Jedynym celem naszego istenienia była DROGA do nieznanego celu- każda chwila przeznaczona na obserwacje nowych zjawisk, rzeczy i zachowań.
W dorosłym życiu znajdujemy różego rodzaju formy, które sprawiają, iż czujemy się szczęśliwi, lecz utożsamiając się z nimi, nasze szczeście jest iluzją, gdyż wraz z utratą takowej formy tracimy i szczęście...
Moim sposobem do powrócenia do dziecięcego szczęścia jest stopniowe "ściągnie" warstw (zaprzestanie utożsamiania się z formami), jakie sobie nałożyliśmy.Z czystym umysłem, staniemy się na nowo obserwatorami, a codzienne życie będzię wyglądało w coraz to piękniejszych barwach, lecz żeby do tego doszło, należy narpiew pozbyć się czegos,co jest pierwszą oznaką bardzo słabego rozwoju duchoweg- POWAGI ;)
Szczerze mówięc nie zauważyłem, żadnych błędów :). Dostrzegłem jedynie szczere myśli z punktu widzenia Twoich obserwacji, które chciałem skomfrontować z moimi .
OdpowiedzUsuńPisz jak czujesz, nie jak rozumiesz ;)